O zmianach kadrowych w PKP Cargo
źródło: Wojciech Paprocki)
Prezes Wojciech Balczun odszedł z PKP Cargo. Przez pięć lat współkreował przemiany na kolei w Polsce. W styczniu 2013 r. podjął decyzję, iż zmienia kierunek aktywności zawodowej, podejmując nowe wyzwania. Ta decyzja nie powinna nikogo zaskoczyć. Wykonywał swoje obowiązki zawodowe profesjonalnie, kierowanej spółce poświęcał wiele czasu, ale „nie oddał jej swego życia”. Wiedział, że może żyć bez kolei, a kolej także może żyć bez niego. Odejście z PKP Cargo zakończyło etap kariery zawodowej, nie pierwszy i nie ostatni.
Wojciech Balczun / fot. Włodzimierz Włoch
Przyporządkowane tagi:
W minionych latach spotykałem się z Wojciechem Balczunem, były okazje dla bezpośrednich rozmów, podczas których w sposób otwarty wymienialiśmy poglądy. Moje kontakty były zbyt skromne, abym czuł się upoważniony do oceniania osiągnięć prezesa zarządu PKP Cargo. Wiem jedno. Z chwilą jego odejścia kolej w Polsce traci wiele. Nie ma ludzi niezastąpionych, ale są ludzie, którzy mają bezsporne osiągnięcia i z tego powodu są wspominani przez kolejne lata, a nawet dekady. Do tej grupy należy Wojciech Balczun.
W minionych latach PKP Cargo zostało poddane strukturalnym zmianom, które przyniosły różnorodne efekty. Wielotysięczna kadra tej spółki zrozumiała, po co przychodzi do pracy. Stało się jasne, czego się oczekuje od pracowników i w jakich sytuacjach grozi im utrata miejsca pracy. PKP Cargo zmieniła się jako organizacja z „narodowego przewoźnika kolejowego” w przedsiębiorstwo, którego celem jest zarabianie pieniędzy na rynku przewozowym. Z każdym rokiem wyniki bilansowe spółki się poprawiały, udało się wypracować zysk, co było niezbędne dla powstrzymania procesu degradacji. Przywrócenie PKP Cargo zdolności do uzyskiwania nadwyżki przychodów nad kosztami wymagało różnorodnych ofiar. Liczni partnerzy, w tym klienci i poddostawcy, musieli się dostosować do zmienionych reguł współpracy. Im bardziej się poprawiała sytuacja w PKP Cargo, tym ciężej było konkurentom, zarówno na rynku krajowym, jak i międzynarodowym.
O jednym aspekcie zmian w spółce wypowiadałem się publicznie, w obecności prezesa Wojciecha Balczuna. Przewoźnik zarabiał tym więcej, im mniej wykonywał usług przewozowych, a tym samym walka o sukces PKP Cargo zakładała odchodzenie tej spółki od kierunków rozwoju przewoźników kolejowych przewidzianych w oficjalnych dokumentach władz polskich i europejskich dotyczących polityki transportowej. To zjawisko daje się łatwo wytłumaczyć. Otóż kolej żelazna może sprawnie i efektywnie funkcjonować w technologii przewozów całopociągowych. Popyt na te przewozy wyznacza struktura gospodarki oraz poziom aktywności przemysłu wydobywczego, stalowego, chemicznego i motoryzacyjnego (wymieniając tylko najważniejsze z gałęzi przemysłu, który potrzebuje obsługi kolejowej), a także budownictwa i rolnictwa. PKP Cargo nie miało powodu, aby angażować się w obsługę tych gałęzi przemysłu, w których partie ładunków po stronie zaopatrzenia i zbytu są mniejsze i tworzą jedynie przesyłki wagonowe, więc udział przewozów przesyłek wagonowych, kiedyś stanowiący ok. 40% całej masy ładunków na kolei, stopniowo malał. Przewoźnik wycofywał się konsekwentnie z segmentu rynku, na którym kolej w konkurencji z transportem drogowym nie ma szans na uzyskiwanie przychodów wystarczających na pokrycie relatywnie wysokich kosztów.
Wyzwaniem dla kolejnego prezesa zarządu PKP Cargo będzie pogodzenie oczekiwań, których jednocześnie spełnić się nie da. PKP Cargo ma trafić na giełdę. Jeśli argumentem, aby to zrobić, jest chęć pozyskania pieniędzy dla spłaty długów PKP SA, to lepiej PKP Cargo nie wpychać w ręce inwestorów portfelowych. Oni oczekują wzrostu wartości akcji, a w ogóle nie rozumieją i nie chcą rozumieć, jaką rolę odgrywa kolej w obsłudze gospodarki. Częściowo (mniejszościowo) sprywatyzowana spółka będzie traktowana jako dziecko dwojga partnerów, z których każdy ma inne spojrzenie na świat. Czasy nastały trudne, więc jaki jest sens komplikowania relacji właścicielskich?
PKP Cargo ma uzyskiwać zadowalające wyniki i oczywiście byłoby dobrze, gdyby zysk bilansowy rósł z roku na rok. Nie ulega wątpliwości, że każda spółka prowadząca działalność komercyjną musi przynosić zyski. Ale pytanie podstawowe dotyczy kierunków wydawania zarobionej nadwyżki. Przez najbliższy rok czy dwa lata ten problem jest teoretyczny, gdyż w PKP Cargo są ogromne zaległości w zakresie inwestycji w tabor, rozwiązania IT itd. Jednak można sobie wyobrazić sytuację, że w tej spółce jest nadwyżka, którą da się dość swobodnie zadysponować. Jakie pomysły przedstawi nowy prezes zarządu? Czy te pomysły znajdą aprobatę właściciela?
Znaczenie podstawowe dla przyszłości PKP Cargo będzie mieć funkcjonowanie PKP Polskie Linie Kolejowe. Gdyby obie te spółki były w koncernie państwowym utrzymującym model kolei zintegrowanej pionowo, tak jak to jest w Niemczech i we Francji, to byłaby możliwość wzajemnego regulowania relacji między operatorem a zarządcą infrastruktury z uwzględnieniem interesów klientów operatora. Ale polskie władze (sejm i rząd) zbyt pośpiesznie zaangażowały się w implementację zaleconego przez Brukselę modelu separacji na kolei i doprowadziły do tego, że system kolejowy w Polsce został zdezintegrowany. Ofiarą są klienci kolei, a beneficjenta nowego rozwiązania nie ma. Przyjdzie więc nowemu prezesowi walczyć „o swoje” z zarządcą infrastruktury. Im bardziej będzie walczyć, tym mniej będzie lubiany przez rząd, który, chce czy nie chce, powinien wyasygnować z budżetu krajowego znacznie więcej pieniędzy na utrzymanie i rozwój podstawowej sieci kolejowej w Polsce. Alternatywnym zachowaniem jest „robić co się da” w tych warunkach, które panują. Ten scenariusz doprowadzi do dalszej redukcji oferty przewozowej PKP Cargo. Będzie to proces pasywnego dostosowywania się do otoczenia. W tym scenariuszu można będzie wypracowywać zysk, ale nie ma miejsca dla długofalowej, aktywnej polityki rozszerzania oferty kolei dla rozwijającej się gospodarki. Nie ma obaw, polski przemysł w kolejnych latach będzie produkować więcej, w tym na eksport, więc wolumen usług kolejowych może rosnąć. Może, nie musi – to zależy od oferty przewoźników, w pierwszym rzędzie od PKP Cargo SA, pozostającego liderem na rynku w Polsce.
Prezes Wojciech Balczun odchodzi. Gdyby ta zmiana odbywała się w sposób modelowy, to z odpowiednim wyprzedzeniem byłby przygotowany następca. Tak się jednak nie stało. W okresie przejściowym – oby nie trwał on zbyt długo – zawieszone będzie wiele działań, a rynek jest bezlitosny. Kto nie idzie (jedzie) do przodu, ten się cofa. W PKP Cargo została osiągnięta równowaga ekonomiczna, ale jej naruszenie może nastąpić bardzo szybko. Trzymajmy kciuki, niech zmiany personalne dokonają się bez zbędnej zwłoki i nowy prezes zarządu niech przystąpi do realizowania swojego planu działania. Łatwo mu nie będzie, poprzednik postawił wysoko poprzeczkę.