PKP Cargo na prywatyzacyjnym zakręcie
(źródło: ez, Rynek Kolejowy)
Według nieoficjalnych informacji już w przyszłym tygodniu do Komisji Nadzoru Finansowego ma trafić prospekt emisyjny PKP Cargo. Tymczasem proces prywatyzacji narodowego przewoźnika napotyka na coraz większe trudności. Płyną one zarówno ze strony związków zawodowych, które grożą strajkiem, jak i rynku, który popada w recesję.
Fot. Rynek Kolejowy
Przyporządkowane tagi:
Władze PKP SA i PKP Cargo deklarują, że są zdeterminowane w dążeniu do wprowadzenia mniejszościowego akcji spółki na giełdę jeszcze w tym roku. – Nasz cel krótkoterminowy, czyli giełda się nie zmienia. Pracujemy intensywnie z doradcami prywatyzacyjnymi na prospektem emisyjnym. Firma znajduje się w unikalnej sytuacji w swojej historii, bowiem dziś ten debiut jest możliwy. To dość niespotykane zjawisko, że państwowa firma kolejowa ma taką możliwość. W UE nie ma drugiego takiego podmiotu – mówi Łukasz Boroń, prezes PKP Cargo.
Zanim jednak przedstawiciele PKP będą mogli symbolicznie uderzyć dzwonkiem na warszawskim parkiecie, muszą uporać się z istotnymi problemami, które mogą zniweczyć ten plan. – Widzimy dwa źródła ryzyka dla prywatyzacji PKP Cargo. Pierwsze generuje rynek, a drugie jest związane ze stanowiskiem związków zawodowych w sprawie paktu gwarancji pracowniczych – ujawnia Piotr Ciżkowicz, wiceprezes PKP SA. O problemach płynących z rynku przedstawiciele spółki wolą milczeć, ale o jednym mówią głośno. Martwi ich niepewna przyszłość Otwartych Funduszy Emerytalnych, które dziś są postrzegane jako pewny inwestor zainteresowany akcjami PKP Cargo.
Z pewnością martwić ich może także sytuacja na rynku. Łukasz Boroń przyznaje, że z punktu widzenia makroekonomicznego będzie to trudny rok. Dodatkowo przewoźnik mocno odczuwa zmniejszenie zapotrzebowania na przewóz kruszyw. W zeszłym roku przetransportował ich prawie 12 mln ton mniej. W efekcie wolumen przewozów spada, a PKP Cargo z trudem utrzymuje udział w rynku. W ciągu pierwszych czterech miesięcy tego roku wynosił on poniżej 50 proc. licząc masę przewiezionych towarów i poniżej 60 proc. pod względem wykonanej pracy przewozowej. Dopiero w maju nastąpiło odbicie i przewoźnik przebił obie te granice. Wydaje się jednak, że do końca roku będzie się toczyła walka o zachowanie rynkowego status quo.
Pakt niezgody
Obecnie największym zmartwieniem zarządów PKP SA i PKP Cargo jest jednak widmo strajku, którym grożą związki zawodowe. Powodem jest brak porozumienia w sprawie paktu gwarancji pracowniczych, którego podpisanie jest jednym z podstawowych warunków powodzenia procesu prywatyzacji. Związkowcy zerwali negocjacje argumentując to konfrontacyjnym stanowiskiem przedstawicieli PKP. Głównym jego przejawem miało być przeforsowanie zmian w statucie PKP Cargo, które pozbawiają pracowników możliwości posiadania reprezentanta w zarządzie spółki.
Mimo to prezes PKP Cargo nie traci nadziei na porozumienie ze stroną społeczną i zapowiada, że jest otwarty na rozmowy. – Uważamy, że pakt gwarancji pracowniczych jest nieodłącznym elementem związanym z procesem prywatyzacji. Jesteśmy przekonani, że negocjacje będą kontynuowane i zostaną zakończone podpisaniem paktu przed planowanym upublicznieniem spółki – mówi Łukasz Boroń. Jednocześnie przyznaje, że na razie stanowiska obu stron są dość odległe.
Potrzebny mediator
Związki zawodowe wysuwają trzy żądania. Pierwsze dotyczy podpisania paktu gwarancji pracowniczych, który obejmuje szereg elementów. Drugim jest podwyżka w wysokości 450 zł dla każdego pracownika. Trzecim jest premia prywatyzacyjna dla załogi w wysokości 220 mln zł. – Rozmawiamy w tej chwili o tym ze związkami. Są to trudne rozmowy, bo nie będę ukrywał, że część tych warunków jest dla nas nie do spełnienia, bo np. 450 zł podwyżki oznacza tak naprawdę 820 zł dla każdego uwzględniając wszystkie dodatki wynikające z Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy. Łącznie przekłada się to na ok. 250 mln zł w skali roku dodatkowego kosztu dla spółki, czyli niemal tyle ile wynosił zysk spółki w ubiegłym roku – tłumaczy Piotr Ciżkowicz.
W znalezieniu porozumienia ma pomóc mediator. Będzie nim Longin Komołowski, który już niejednokrotnie pomagał zbliżyć stanowiska przedstawicieli spółki i załogi. – Zarząd PKP SA zwrócił się z pismem do mediatora o ustalenie daty jak najszybszego spotkania ze związkami zawodowymi. Liczymy na otwartą dyskusję – deklaruje wiceprezes PKP SA.
Nawet 1 mld zł na przywileje
Najwięcej kontrowersji budzi jednak pakt gwarancji pracowniczych. Trzy główne postulaty związków zawodowych w nim zawarte to: 6 lat gwarancji zatrudnienia dla pracowników spółek z grupy PKP Cargo Logistics, zamrożenie na 36 miesięcy (plus 6 miesięcy okresu wypowiedzenia) Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy oraz przedstawicielstwa pracowników w radzie nadzorczej i zarządzie (obecnie nie posiadają one swojego przedstawiciela w zarządzie, ale mają trzech w radzie nadzorczej).
PKP SA szacuje koszty wynikające tylko z samego utrzymania ZUZP na ok. 220 mln zł rocznie. Warto dodać, że spółka musi jeszcze przekazać 15 proc. wpływów ze sprzedaży udziałów na Fundusz Własności Pracowniczej, do którego uprawnieni są zarówno byli, jak i obecni pracownicy nie tylko spółki PKP Cargo, ale również całego dawnego PKP. Ostateczna kwota jest uzależniona od wyceny PKP Cargo, ale można szacować ją na kilkaset milionów złotych. Ponadto, pracownicy spółki mają zagwarantowaną premię prywatyzacyjną. Jeżeli dodamy do tego koszty wprowadzenia gwarancji zatrudnienia oraz postulowanych podwyżek, to według PKP SA łączna suma pakietu, który oczekują związki zawodowe wyniesie od 800 mln zł do 1 mld zł. – To oznacza, że spełnienie wszystkich żądań czyniłoby PKP Cargo spółką nieprywatyzowalną. Jeżeli spółka ma wejść na giełdę z sukcesem, to nie jest w stanie udźwignąć wszystkich tych obciążeń – twierdzi Piotr Ciżkowicz.
Władze PKP akcentują jeszcze jeden argument, który ma skłonić związkowców do złagodzenia swoich żądań. – Podstawową gwarancją zatrudnienia dla pracowników PKP Cargo jest zyskowność tej firmy. Tymczasem przywileje, których domagają się związkowcy powodują, że spółka staje się mniej konkurencyjna w stosunku do innych podmiotów na rynku – podkreśla Maria Wasiak, członek zarządu PKP SA odpowiedzialna za prywatyzację. Przypomina jednocześnie, że kiedy w Niemczech związki zawodowy domagały się przywilejów dla pracowników kolei mówili w imieniu wszystkich spółek kolejowych, a nie tylko największych podmiotów.