Liberadzki: Upadek PR to kreowanie nowych obszarów nędzy
(źródło: Paweł Rydzyński)
Prof. Bogusław Liberadzki (SLD), minister transportu i gospodarki morskiej w latach 1993-97, a obecnie poseł do Parlamentu Europejskiego, uważa, iż ewentualny upadek Przewozów Regionalnych będzie silnym uderzeniem w najsłabsze grupy społeczne oraz krokiem do wykluczenia milionów obywateli z życia społecznego. Jego zdaniem, winę za taki stan rzeczy będzie ponosić obecny rząd.
Prof. Bogusław Liberadzki (fot. Przemek Szyduk)
Przyporządkowane tagi:
Bogusław Liberadzki (10) , Przewozy Regionalne (2265)
Były minister jest kolejnym ekspertem związanym z branżą kolejową, którego „Rynek Kolejowy” poprosił o komentarz do sytuacji, w jakiej znalazły się Przewozy Regionalne po tym, jak Ministerstwo Finansów nie przychyliło się do prośby samorządów wojewódzkich, by zabezpieczyć w rezerwie celowej na 2014 r. kwotę 1,2 mld zł, celem podjęcia działań związanych z przekształceniem i usamorządowieniem PR.
- Korespondencja między Ministerstwami Finansów i Transportu świadczy o tym, iż minister transportu nie ma koncepcji w stosunku do Przewozów Regionalnych, natomiast minister finansów za wszelką cenę szuka oszczędności, zatem odmawia udzielenia stosownej gwarancji. – uważa Bogusław Liberadzki. – Istota problemu wydaje się tkwić w następującym pytaniu: Czy rząd polski czuje się odpowiedzialny z utrzymanie i rozwój usług użyteczności publicznej w formie regionalnych przewozów kolejowych? Pamiętać należy, że są one adresowane do grup społecznych o dochodach średnich i poniżej średnich, do młodzieży dojeżdżającej do szkół i na uczelnie, emerytów, rencistów i ludzi o różnego rodzaju ograniczeniach sprawności fizycznej, czyli tych, którzy mają ograniczone lub bardzo ograniczone dochody i możliwości korzystania z innych form transportu.
Polityk SLD zwraca również uwagę, że Polska ma dobre warunki do rozwoju transportu kolejowego, jednak potencjał ten jest niewykorzystywany. – Należy wziąć pod uwagę, że Polska wciąż ma rozwiniętą sieć linii kolejowych, niedobór dobrych dróg kołowych, profesjonalnych kolejarzy. Z punktu widzenia ekologicznego i koncepcji zrównoważonego transportu, zalety kolei wydają się nie podlegać dyskusji. Będący w przygotowaniu tzw. IV Pakiet Kolejowy kładzie duży nacisk na aspekt użyteczności publicznej. Koncepcja kolejowych usług użyteczności publicznej dotyczy szczególnie rynku przewozów regionalnych i zakłada, że usługi te powinny być szeroko dostępne, tak w sensie ekonomicznym, jak i fizycznym – dodaje Liberadzki.
Poseł do PE dodaje jednocześnie, iż polityka transportowa UE zmierza wzmocnienia pozycji transportu kolejowego, zarówno w segmencie opartym o zasady czysto komercyjne, jak i w zakresie przewozów lokalnych, mających charakter użyteczności publicznej. W tym kontekście, zdaniem Liberadzkiego resort finansów popełnia błąd odmawiając przekazania Przewozom Regionalnym dotacji celowej.
- Rząd wydaje miliardy na mniej lub bardziej trafne rozwiązania w przewozach dalekobieżnych, z których korzysta kilkadziesiąt milionów pasażerów rocznie, a odmawia 1 miliarda złotych na potrzeby rynku przewozów regionalnych, z którego korzystają setki milionów ludzi. Jest to niezrozumiała polityka, zarówno w kategoriach społecznych, kiedy ubożeje społeczeństwo, jak i w kategoriach politycznych i przestrzegania unijnych standardów. Upadek Przewozów Regionalnych oznaczałby silne uderzenie w najsłabsze grupy społeczne, wykluczenie milionów obywateli z życia społecznego, gospodarczego, ograniczenie możliwości edukacji i kreowanie nowych obszarów nędzy. Dodatkowym efektem będzie bezrobocie tysięcy kolejarzy i dalsza dekapitalizacja sieci kolejowej – zwraca uwagę Liberadzki.
Konkludując, były minister transportu stwierdził, że jego zdaniem „kolej nie ma długów, to państwo ma dług wobec kolei. Korekta budżetu na rok 2013 zabierająca około 1 miliarda złotych jest potwierdzeniem antykolejowej polityki rządu PO-PSL.
Podpisano porozumienie w PKP CARGO S.A.
Władze PKP Cargo i przedstawiciele działających w spółce związków zawodowych podpisali poniedziałek (02.09) ostateczne porozumienie, kończące spór zbiorowy w spółce. Otwiera to drogę do debiutu PKP Cargo na warszawskiej giełdzie.
Podpisano również Protokół Dodatkowy do Zakładowego Układu Zbiorowego Pracy wydłużający okres jego wypowiedzenia oraz Aneks do Porozumienia Partnerów Społecznych z dnia 14.02.2005 roku.
Została podpisana także wspólna interpretacja zapisów Paktu Gwarancji Pracowniczych dotyczących gwarancji zatrudnienia.
Pracownicy PKP Cargo otrzymali m.in. 4-letnie i 10-letnie gwarancje zatrudnienia, a w przypadku debiutu giełdowego spółki zostanie wypłacona premia prywatyzacyjna w formie akcji pracowniczych.
Na wykup akcji dla pracowników zostanie przeznaczone ok. 165 mln zł.
Akcje będą zablokowane na dwa lata tzn. że przez dwa lata pracownicy nie będą mogli ich sprzedać.
PKP Cargo to największy polski kolejowy przewoźnik towarowy i drugi po Deutsche Bahn w Unii Europejskiej. W 2012 r. skonsolidowany zysk netto spółki wyniósł 267 mln zł, EBITDA 767 mln zł, a przychody - ok. 5,2 mld zł. Są to wyniki wyliczone według Międzynarodowych Standardów Sprawozdawczości Finansowej.
Obecnie 100 proc. akcji PKP Cargo należy do PKP SA. Na warszawskiej giełdzie ma być sprzedanych między 25 proc. a 50 proc. akcji przewoźnika minus jedna akcja. Pakiet kontrolny zostanie na razie w rękach PKP SA.
1. Pakt Gwaracji Pracowniczych PKP Cargo 2013
PKP Cargo wjechało do Włoch
(źródło: PKP Cargo)
29 sierpnia ANSF, czyli włoski urząd nadzorujący rynek kolejowy, wydał PKP Cargo zezwolenie na samodzielne przewozy do włoskiej stacji granicznej Tarvisio. Do tej pory przy przewozach tranzytowych do Włoch i z powrotem na terenie włosko-austriackiego odcinka granicznego spółka musiała korzystać z usługi innych przewoźników. Przypomnijmy, że obecnie PKP Cargo realizuje cykliczne samodzielne przewozy kontenerów przez Polskę, Czechy i Austrię do stacji Tarvisio (dwie pary pociągów na tydzień).
Przyporządkowane tagi:
– PKP Cargo dołączyło do wąskiego grona przewoźników, którzy mogą realizować samodzielnie przewozy tranzytowe bezpośrednio z przewoźnikami działającymi na terenie Włoch. Przewidujemy, że dzięki zezwoleniu uda nam się obniżyć koszty PKP Cargo oraz skrócić czasu przejazdów naszych pociągów, co powinno przełożyć się na większą elastyczność obsługi klientów – mówi Łukasz Boroń, prezes PKP Cargo.
Otrzymanie zezwolenia wiązało się z czasochłonnym procesem realizowanym w ANSF oraz ItalCertifer (włoska jednostka naukowa będąca odpowiednikiem Instytutu Kolejnictwa w Polsce). Proces rozpoczął się od uzyskania pozytywnej opinii ze strony ItalCertifer w zakresie spełniania przez PKP Cargo oraz lokomotyw spółki zasad i warunków obowiązujących na włoskich stacjach granicznych, w tym w zakresie kompatybilności elektromagnetycznej.
Otrzymanie pozytywnej opinii ItalCertifer umożliwiło staranie się o uzyskanie zezwolenia ze strony ANSF, który dodatkowo sprawdzał zgodność procedur PKP Cargo z wymogami wynikającymi z prawa włoskiego.
Uzyskanie zezwolenia jest ważne także ze względu na przewozy do Polski pociągów Pendolino dla PKP Intercity, które realizuje PKP Cargo. Pierwszy skład Pendolino został dostarczony przez PKP Cargo do Polski w połowie sierpnia tego roku. Zgodnie z założeniami, PKP Cargo dostarczy jeszcze 19 tych pociągów do Polski.
PKP SA: Jest rozwiązanie ws. systemu ulg przejazdowych
źródło: PKP SA
29 sierpnia zostało wypracowane rozwiązanie w sprawie systemu ulg przejazdowych dla pracowników kolei, ich współmałżonków i dzieci oraz emerytów kolejowych, które będzie obowiązywać co najmniej do 1 września 2014 roku - poinformowała PKP SA. Dzięki przebudowie systemu ulg spółki Grupy PKP odniosą konkretne korzyści w postaci oszczędności z tytułu m.in. rozwiązywanych rezerw w spółkach Grupy.
Fot. Jacek Goździewicz
Przyporządkowane tagi:
PKP SA (1639) , związki zawodowe (47) , ulgi przejazdowe (5)
Protokół z mediacji podpisał Związek Pracodawców Kolejowych ze spółkami będącymi w sporze zbiorowym, w tym także ze spółkami z Grupy PKP. Wypracowany system ulg będzie obowiązywał w spółkach: PKP Intercity, trójmiejska Szybka Kolej Miejska oraz u przewoźników osobowych spoza Grupy PKP.: w Kolejach Mazowieckich, Warszawskiej Kolei Dojazdowej, Przewozach Regionalnych, Kolejach Śląskich, Kolejach Dolnośląskich oraz Kolejach Wielkopolskich.
Zgodnie z zawartym porozumieniem:
- pracownicy spółek kolejowych mają prawo do 99-proc. ulgi w drugiej klasie i możliwość dopłaty do ulgi w klasie pierwszej (o ile przepracowali co najmniej 5 lat na kolei)
- dzieci pracowników będą miały ulgę w wymiarze 80 proc. w całości finansowaną przez pracodawcę,
- współmałżonkowie będą mieli ulgę w wysokości 80 proc. przy zachowaniu częściowej odpłatności (pracownik płaci 50 proc. wartości ulgi za współmałżonka).
- emeryci i renciści kolejowi będą mieli prawo do ulgi 99 proc. przy zachowaniu częściowej odpłatności: dwa pakiety na przewoźników (pierwszy pakiet: PKP Intercity, Koleje Mazowieckie, SKM Trójmiasto, Warszawska Kolej Dojazdowa, oraz drugi pakiet: Przewozy Regionalne, Koleje Wielkopolskie, Koleje Śląskie oraz Koleje Dolnośląskie za opłatą 50 zł/rok każdy)
- Kolejarze i ich rodziny nadal będą mogli korzystać z systemu preferencyjnych ulg na przejazdy koleją. Dodatkowo wypracowane porozumienie urealnia system, szczególnie w zakresie ulg dla emerytów. W ramach nowego systemu z ulgi będą korzystać ci emeryci, którzy rzeczywiście korzystają z kolei. Dodatkowym sukcesem jest dołączenie do porozumienia Kolei Dolnośląskich - mówi Piotr Ciżkowicz, członek zarządu PKP SA..
Robert Gwiazdowski Związki zawodowe? A niech sobie działają
28 sierpnia 2013
Zgodnie ze starą zasadą faszystowsko-bolszewicką partia musi mieć wroga. Walka z wrogiem partię cementuje. Jak wroga nie ma, to go trzeba znaleźć. Przekonuje o tym choćby historia opozycji antykomunistycznej. Dopóki był wróg w postaci „komuny” – pozostawała w miarę zjednoczona.
Teraz słabnąca partia rządząca szuka nowego wroga. Znalazła związki zawodowe. Premier Tusk, który ogłosił niedawno, że można być konserwatywno-liberalnym socjalistą chce zostać lady Thatcher. I vice versa – słabnące związki też muszą mieć wroga – stał się nim rząd i partia go tworząca. Tymczasem, wbrew pozorom, od lat rządy ze związkami żyją w symbiozie. Nie bez powodu związki działają głównie w przedsiębiorstwach państwowych i sprzeciwiają się ich prywatyzacji. No, chyba że zostaną przekupione – co możemy właśnie obserwować w PKP Cargo.
Kto ma rację w tej awanturze? Thomas Knap! W artykule opublikowanym przez Instytut Misesa twierdzi, że związki zawodowe mogą być instytucjami… rynkowymi! To obrazoburcze stwierdzenie i dla związkowców, i dla niektórych liberałów. Ale prawdziwe.
Liberalizm głosi, że rząd nie powinien ingerować w gospodarkę. A związki zawodowe z założenia są organizacjami prywatnymi, a nie rządowymi. Podobnie jak różne organizacje pracodawców. Prawo ich tworzenia jest kwintesencją wolności. Niech więc sobie działają.
Są jednym z „ciał pośredniczących”, o których pisał nie kto inny jak Alexis de Tocqueville. Autor „O demokracji w Ameryce” przekonywał, że udział obywateli w różnych organizacjach jest istotny dla kondycji „civil society”.
Problem zaczyna się wówczas, gdy prawodawca nadaje związkom jakieś przywileje i zobowiązuje pracodawców do ich realizowania. W ten sposób czyni z jednych niewolników drugich. W majestacie prawa. Tak działa, na przykład, obowiązek płacenia działaczom pensji za samo „bycie” związkowcami. Ale to o wiele mniejsze zło niż prawo związkowców do legalnego wyzucia właściciela z jego własności – czyli prawo do organizowania strajku okupacyjnego. Bo pensje związkowych bossów można jakoś z góry skalkulować.
A zawłaszczenie majątku i braku możliwości jego wykorzystywania
– nie.
Tymczasem za pomocą związków zawodowych – twierdzi Knap – pracownicy mogą utrzymywać stosunki z pracodawcą na podstawie umowy. Bo przecież prawo zawierania umów jest kolejną zasadą liberalizmu i podstawą wolnego rynku. Dobrze skonstruowana umowa – jak każda umowa handlowa – nie tylko nie prowokuje konfliktów między stronami, ale im zapobiega. Pod warunkiem że państwo trzyma się z dala od tych umów i ich treści.
Autor jest adwokatem, profesorem prawa, prezydentem Centrum im. Adama Smitha
Tyle może dorobić emeryt
dzisiaj, 07:37 FAKT.PL
Rząd chce, by od 2040 roku wszyscy Polacy pracowali obowiązkowo do 67 roku życia. Tymczasem już teraz rzesza osób, choć pobiera emerytury lub renty z ZUS, dorabia do swoich świadczeń Jednak państwo nie pozwala zarobić zbyt wiele. Osobom, które przekroczą ustalony limit urzędnicy zmniejszają świadczenie lub w ogóle zawieszają jego wypłatę. Od 1 września obowiązują nowe progi. Sprawdź, ile bezpiecznie możesz dorobić.
Na limity muszą uważać osoby, które pobierają wcześniejszą emeryturę rentę rodzinną lub rentę z tytułu niezdolności do pracy. Nie mogą one zarabiać bez ograniczeń i w zależności od tego ile dorobią, emerytura lub renta będzie wypłacana w całości, zmniejszona – lub w ostateczności – nawet zawieszona. Co ważne – nie ma znaczenia, ile pieniędzy teraz wypłaca ci ZUS. Kwota, o jaką zostaną zmniejszone nasze świadczenia, zależy od tego, ile dodatkowo zarobimy.
Emerytura albo prac
Ile więc można „bezkarnie” dorobić? W przypadku emerytów i rencistów to zależy od wysokości przeciętnego wynagrodzenia, które co kwartał ogłasza Główny Urząd Statystyczny. Progi, po przekroczeniu których ZUS zmniejszy lub zawiesi świadczenie, to odpowiednio 70 proc. i 130 proc. średniej pensji. Przeciętna płaca wynosi obecnie 3612,51 zł. Od 1 września będą obowiązywać nowe limity.
Jeśli więc nasz przychód nie przekroczy owych 70 proc., czyli od września to 2528,80 zł brutto, emerytura lub renta będą nadal wypłacane w dotychczasowej wysokości. Gdy jednak zarobimy więcej niż 2528,80 zł brutto, a mniej niż 4696,30 zł brutto (czyli 130 proc. średniej krajowej), nasze świadczenie ulegnie zmniejszeniu. O ile? Dokładnie o tyle, o ile przekroczyliśmy normę. Jeśli zarobiliśmy np. 3000 zł brutto, ZUS potrąci nam z emerytury 471,20 zł.
Niestety, jeżeli nasze przychody przekroczą 4696,30 złotych brutto, wypłata emerytury lub renty zostanie zawieszona i z ZUS nie dostaniemy ani złotówki.